Archiwum styczeń 2009


Rozdział 4 : "Koledzy"
Autor: nieaktywny
25 stycznia 2009, 23:52

Rozdział 4 : "Koledzy"

Na wstępie dziękuje Leppusowi za komenty. Bedę się starał.

Jakiś czas temu Franek jak to zwykle, pod koniec swojego ciężkiego dnia, postanowił udać się na piwo. Trzeba mu to przyznać że uczył się dzielnie przez całe popołudnie zaraz po przyjściu ze swojej uczelni. Swoją drogą powoli pojawia się mu nóż na gardle więc, chcąc nie chcąc, musi siedzieć w domu i wkuwać na umór. Takie to już jest życie studenta. "Zadzwonie do Szczeniaka może ruszy dupę z domu" pomyślał Franek. Nie chciał on dzwonić po innych koleżków dlatego że miał na jutro rano i nie chciał przeholować. Po przedstawieniu sytuacji szczeniak zgodził się na szybki wypad. Opcja standard : Stacja - miejscówka - picie - dom. Jednak, po zakupie browarka, gdy już kierowali się na miejscówkę, spotkali pewnego gościa - nazwijmy go dzieciak, który wyłonił się akurat ze swojej nory przyparty do muru przez nikotynowy nałóg. "Poczekajcie, skocze tylko po fajki i zaraz będę" rzekł i poszedł na stacje. Za chwile wrócił z fajkami i browarem i wszyscy 3-ej udali się na miejscówkę. "Kurwa mać - pomyslał Franek - znowu będzie pierdolił bzdury o tej swojej pracy. Przecież to tępak". Faktycznie. Jak tylko usiedli i wymienili swoje od zawsze zadawane pytania "Co tam?" i jakże nader standardowe odpowiedzi " a, nic takiego w robocie/szkole lipa", dzieciak przeszedł do wywodów jak to on ma przejebane w pracy i w szkole.

- Kurwa, panowie, ja to mam w sobotę 2 koła. Nic nie umiem a do tego w pracy mam przesrane. Jestem pewien że nikt nie miał takiego zjebanego tygodnia jak ja.

- Nie martw się co do kół, nie jesteś sam a w pracy co się stało ? - Zapytał Franek.Muszę wtrącić że owy dzieciak zakręcił się w branży bankowej.

- W poniedziałek mają przywieść kase do banku, a u nas alarmy nie działają. Ogólnie od tygodnia próbuje coś wykombinować a do tego jeszcze moj szef poleciał sobie na wakacje.

- No to faktycznie ciężka sprawa - stwierdził szczeniak - o własnie dobrze że cie widzę dzieciak masz pozdrowienia od Zośki.

- No co ty opowiadasz! Tej zośki ? Ze szkoły ? - Podniecił się dzieciak - Kiedy się z nią widziałeś ?

- A ostatnio jak wracałem autobusem. Jechaliśmy do domu i udawaliśmy z kolesiem że jej nie widzimy jednak gdy po raz drugi złapaliśmy się wzrokiem to nie wypadało zgrywać buraka.

- W sumie masz racje. I co u niej ? Chyba 2 lata jej nie widziałem. A może i więcej....

- A pracuje w galeri. Ogólnie to jakoś sie trzyma.

- Wiesz co szczeniak, wypadało by ją przeprosić.

"O, chyba o czymś nie wiem" - pomyślał franek i włączył się do rozmowy :

- Ale za co chcecie ją przepraszać ?

- Przestań dzieciak, to stare dzieje! I co? Po 3 latach mamy ją przepraszać ?

- Przepraszam ale o co chodzi ? - wtrącił znów Franek

- No szczeniak, za to co my jej zrobiliśmy...

- Kurwa mać, dowiem się czy nie ? - nie wytrzymał Franek

Szczeniak i Dzieciak wymienili szybkie spojrzenia. Pierwszy odezwał się dzieciak :

- Widzisz Franek, mieliśmy w liceum taką koleżanke Zośke. Ogólnie ja i szczeniak użądziliśmy jej małe piekło w liceum. W sumie to nie tylko my, ale i cała klasa.

- Przez pierwszy rok chodziła wszędzie z nami. Wiesz, balety, domówki, chlanie. Może i nie była za piękna jak na tamte czasy ale nikt nic do niej nie miał. Do pewnego, wspólnego wyjścia na miasto.

- Dokładnie tak. Następnego dnia, po baletach, powiedziała że nasza koleżanka z osiedla dała dupy w kiblu jakiemuś kolesiowi. Oczywiście rozumiesz że bardziej wierzyliśmy naszej koleżance niż Zośce i wyszło na to że jest ostatnią szmatą bo obrabia komuś bezczelnie dupe.

- Tak jak mowisz szczeniak. Chociaż wtedy wiele wskazywało na to że zośka kłamie, to dopiero jak skonczyliśmy liceum okazało się że mówiła prawde. A oczywiście konsekwęcje tego co nastąpiło nie były zbyt miłe...

- To co wy jej takiego robiliście ? - zapytał Franek

- Nie wnikając za bardzo w szczegóły przez ostatni dwa lata liceum była przez wszystkich olewana i nazywana szmatą. To taki delikatny wariant.

"Cholera, biedna dziewczyna miała przewalone w szkole, w sumie, za jedno zdanie które powiedziała. Żeby było śmieszniej to było ono prawdą. I gdzie tu jest sprawiedliwość ?- pomyślał Franek

- I co tak po prostu zaczeliście ją gnoić ?

- Dokładnie tak. Kiedyś nawet przyszła do nas na osiedle. Nasza stara paczka jednogłośnie stwierdziła żeby wypierdalała z osiedla i więcej sie nie pokazywała.

- Ale wy jesteście pojebani ... - odrzekł Franek i rozmowa potoczyła się z powrotem na prace dzieciaka.

Gdy tamci nawijali makaron na uszy, Franek niby słuchał, niby gadał ale cały czas rozmyślał o tej Zośce. Zdał sobie sprawę, że jest to najgorsze co może spotkać kogoś w szkole, a szczególnie w liceum. Ogólna nie akceptacja przez grupę, którą musisz 5 dni w tygodniu oglądać. Jeszcze żeby to było w obrębie jednej klasy to dało by się to jakoś znieść, ale jestem pewien że krąg znajomych "nielubiących zośki" był bardzo szeroki. I tak Zośka musiała być dzielna jeżeli znosiła takie docinki przez 2 lata i jakoś dała radę ukończyć szkołę. A wszystko dzięki jednemu zdaniu. Swoją drogą dziwne jest to że chciała z nimi gadać po tym co jej zrobili. Ale muszę przyznać, że w dzieciaku coś ruszyło. Zaproponował przeprosiny, których i tak pewnie nigdy nie złoży. Zapewne wyobraził sobie przez co ta dziewczyna musiała przechodzić i zrobiło mu się głupio. Szczeniak jak zwykle miał na wszystko wyjebane bo myślał pewnie że jego to nie dotyczy, po za tym to było dawno i nie prawda. No ale nic nie poradzi się na to - taki już on jest. Ale ten przypadek pokazuję jakimi debilnymi prawami rządzi się szkoła. Ci goście po jakimś czasie mogli przecież puścić w niepamięć to co się stało i normalnie rozmawiać z Zoską. Ale nie! Trzeba ją było gnoić do samego końca. W sumie z drugiej strony Franek nie znał Zośki wcale, więc nie mógł do końca aż tak ostro tego oceniać. Bo mogło być też tak że Zośka sama prosiła się o taki los, peplając jęzorem na lewo i prawo i faktycznie obrabiać komuś dupę. Franek niestety nie chodził z nimi do klasy i zdał się tylko na ustne relacje swoich kolegów. Zeby wyciągnąc sprawiedliwy osąd o tej sprawie musiałby tam być i to wszystko widzieć. Cały czas Franek zastanawiał się jendak, mimo tego co usłyszał i pomyśał, czy ona aby napewno zasługiwała na takie traktowanie przez tak długi czas.Bo i kto by chciał słuchać, na okrogło, że jest sie szmatą. W każdym razie, wracając już do domu, cieszył się że w czasach gdy chodził do Liceum miał w miarę normalną klase, a nie takich "Kolegów" jakich miała Zośka.

 

 

Rozdział 3 : Rodzice
Autor: nieaktywny
23 stycznia 2009, 01:08

Rozdział 3 : Rodzice

Jak wszystkim wiadomo rodziny się nie wybiera. Franek także nie miał tej możliwości. Nie trafił najgorzej patrząc na to wszystko z perspektywy obserwatora. Rodzice zapewniają mu godziwy byt i nawet czasem wspomagają go finansowo z racji tego iż Franek na swoje studia uczęszcza dziennie ale chyba tylko ze swojego wrodzonego lenistwa nie chce mu sie godzić pracy z uczelnią. Ale skupmy się na rodzicach. Mama - posiada wyższe wykształcenie oraz cały pakiet praktyk z nim związanych. Po swojej burzliwej karierze postanowiła że mniej zdrowia kosztować ją bedzie praca w domowym zaciszu. Ma ona niestety swoje lata. A to wiąże się z tym że nie jest jej tak łatwo spostrzegać zmieniającej sie rzeczywistości która zmienia się jak w kalejdoskopie. Mama Franka została wychowana w raczej ciężkich warunkach. Nie miała takich luksusów jakie obecnie posiada większość ze średniozarabiających rodzin. Dodatkowo zostały jej wpojone pewne stereotypy które pod wpływem wieku mocno odbiły się na jej zachowaniu nie tylko co do Franka ale i pozostałej 2-ki dzieci. Rodzeństwo Franka twierdzi nawet że on w porównaniu z nimi i tak ma dobrze. Tato - bez wyższego wykształcenia ale za to z wiarą w swojego jedynego syna. Dzięki jego przyjściu na świat spełnił pewne zadeklarowane obietnice które pokazują jak silnej woli jest Ojciec Franka. Jest on starszy od mamy ale na wg Franka ma mniej do powiedzenia w domu od mamy jednak jeżeli już cos postanowi to tak zrobi i naprawde ciężko mu w tym przeszkodzić. Jako że był w wojsku to i dyscyplina też nie jest mu obca jednak Frankowi ciężko przychodz stosowanie sie do niej. Ogólnie tworzą oni dobre małżeństwo. Mają już doświadczenie w wychowywaniu dzieci gdyż Franek posiada dwie starsze siostry. Niestety popadli oni już chyba w rutyne albo jeszcze nie dotarł do nich fakt że urodził się syn a nie córka. I nie bedzie on taki idealny jak poprzednie dziewczynki. Nie mniej nawet jeżeli dotarł to okazują frankowi to w dziwny sposób. Wyobraźcie sobie taką sytuacje że jego rówieśnicy idą sobie na jedno ze spotkań opisane we wcześniejszym rozdziale. Rozwija sie ono bardzo pozytywnie i jest jak najbardziej dobrze gdy w pewnym momęcie około godziny 23.30 Frankowi dzwoni jego Stylowa nokia na której wyświetlaczu ukazuje się napis "Mama" w głośniku komórki brzęczy jakaś ruska pieśń. Jakby tego było mało mama nakazuje Frankowi natychmiastowy powrót do domu pod groźba szlabanu/zamknięcia dzwi i innych złych i denerwujących rzeczy. Oczywiście wśród docinek kolegów Franke pokorni pakuje mandżur i zmierza w kierunku domu. Dodam że nie jest to tradycją i czasem jest tak że Franek wyjdzie i nawet jeżeli by wrócił nawet nad ranem to rodzice jego nie powiedzą złego słowa. Najgorzej jest jednak w przypadku wyjść wieczornych. Mama franka uważa iż są one niepotrzebne i że możemy spotkać sie w knajpie. Argumentuje to że przecież nie codziennie musi sie on spotykać z kolegami. I raz na tydzień wystarczy. Odnoścnie dziewczyny franka rozumuje podobnie. Jedno widzenie na tydzień i śluz. No i jak tu sie nie zdenerwować. Oczywiście mogłbym przytaczać jeszcze tone histori z życia Franka ale nie o to mi chodzi. Niestety trzeba stwierdzić że im starsi rodzice tym ciężej ich przekonać do pewnych rzeczy. Zapewne znajdą się i wyjątki ale one chyba tylko potwierdzają regułę. My rozumiemy troskę rodzicow jednak generalnie rzecz biorąc nie dajmy się zwariować.

Rozdział 2 : Życie na osiedlu
Autor: nieaktywny
22 stycznia 2009, 19:05

Rozdział 2 : Życie na osiedlu

Zima - dziwny okres w ciągu roku. Przez niektórych lubiany a przez niektórych znienawidzony. Wiadomo, święta z rodziną, nowy rok, prezenty, rodzinna atmosfera, świąteczne reklamy coca-coli... . Swoją drogą dziwne jest że owa reklama lecąca 3 tygodnie po świetach dalej głosi hasło " coraz bliżej święta, coraz bliżej święta ". Obiektywnie rzecz biorąc mają w pewnym sensie racje - jest już po nowym roku i święta będą za "jedyne" 340 dni. Jednak zima jak to zima - jest zimno. Dziwi natomiast fakt że produkujący się naukowcy i badacze w radiu i telewizji ostrzegają nas przed globalnym ociepleniem i przepychają ustawy o ograniczeniach dotyczących emisji CO2 gdy tymczasem zwykły człowiek wyglądający przez okno widzi na swoim termometrze - 20 stopni. Wiadomo takie temperatury nie zachęcają do wychodzenia na spacer / przechadzkę po dworze. Franek natomiast należy do grupy ludzi którzy bardzo lubią przesiadywanie na ławce w praku bądz na też osiedlowych alejkach. Tym bardziej do dotleniania mózgu zachęca perspektywa spaceru. Jednak nie takiego bez celowego który w mniemaniu Franka nie ma sensu - jak już gdzieś iść to po coś. Więc Franek w gronie swoich znajomych często spacerowym krokiem udają, się w zależności od godziny wyjścia na spacer, do najbliższego sklepu lub marketu aby zrobić zakupy. Oczywiście jeszcze kilka lat temu za takie zakupy nie wchodziły w grę ponieważ miłe panie na kasię żądały za zakup dowodu torżsamości, ale i w takich sytuacjach dawało sie rozwiązać problem. Teraz już nie ma takich problemów więc można spacerować od woli. Jako że perspektywa przyjęcia do swojego organizmu pewnej ilości napojów wyskokowych jest jak najbardziej kusząca więc każda okazja na spacer jest dobra. Kiedyś życie Franka na osiedlu wyglądało inaczej. Nie ważne było czy jest zimno czy ciepło zawsze znajdował się jakis kompan do spaceru i posiadówki. Teraz czasy się zmieniły z ze sporego grona znajmych którzy mieszkali na tym samym osiedlu co Franek ostało się naprawde nie wielu. W sumie nawet można policzyć ich na palcach. Do takich stałych możemy zaliczyć Szczeniaka, Krzywego i jego dziewczynę, Rikiego, Cele, Soldata i Piłkarza. Oczywiście co jakiś czas Franek spotyka także starych znajomych jednak zaczeli oni życ własnym życiem, bądz też znaleźli sobie innych znajomych i generalnie srają na tych z którymi spędzili razem pamietne czasy podstawówki czy liceum. Tak czy inaczej spacery odbywaja się w zimie rzadziej niż podczas lata czy wiosny. Jednak tego wieczory Franek po męczącym dniu spędzonym w większości na swojej uczelni zawitał do domu. Głodny jak pies i zmęczony jak robotnik po 8-śmiu godzinach zapierdalania na budowie ponieważ okres zaraz po nowym roku oznacza jedno - sesje. Więc czym prędzej skonsumował ciepłą obiado-kolację wdając się w dialogi ze swoją mamą i poszedł na górę do swojego pokoju. Posiedział chwilę na komputerze. Obejrzał jakiś film i po skończeniu oglądania.... no własnie co ? Jest godzina 21. Ani tu pojść spac bo i po co, ani sie pouczyć bo sie zaraz zaśnie. Więc jedyną sensownie wyglądającą perspektywą było zatelefonowanie do paru kolesi z zapytaniem co robią. Taki rutynowy telefon, napewno każdy z was wie o czym mówię. Jak postanowił tak zrobił. Chwycił słuchawkę, wykręcił numer do krzywego i czeka. Po 5 sygnałach w końcu odbiera i wygłasza swoją odwieczną sentencje "No co jest ziom ?" Franek przedstawia sprawe jasno "Jakaś motka czy zajęty jesteś ?" K : To znaczy wiesz co jestem teraz u młodej ale bede wracał koło 23 to może wpadne ale nie wiem czy wyjde bo raczej zimno jest bla bla .... Pocałuj mnie w dupe - pomyślał franek - zanim ty tu przyjedziesz to juz będzie koło 1-rwszej.Szybko zakończył rozmowę analizując który z pozostałych znajomków bedzię miał chęć na wyjście.  Riki i Cela odpadają bo nie należną za bardzo do nocnych marków więc czym prędzej wykręcił do szczeniaka ten odebrał od razu, wiedząc już co sie święci po Numerze dzwoniącego wali na dzień dobry "Wracam z pracy. Daj mi 40 minut cos ogarne i można wyruszać". No i to ja rozumiem - pomyślał Franek. Pooglądał jeszcze jakieś tragedie i masakry w telewizji i równo po 40 minutach wyszedł z chaty przy akompaniamęcie mamy "czemu tak poźno wychodzi i gdzie idzie w takie zimno". Juz po wyjsciu zauważył szczeniaka czekającego na niego na końcu ulicy. Trzeba przyznać że franek mocno sie ździwił gdyż zawsze czekając na szczeniaka zdążał spalić papierosa i podejść pod sam jego dom. Szybki dialog wyjaśnił że szczeniak olał chwilowy pobyt w domu i od razu wyruszył na wieczorny browar. Jak to zwykle bywa trzeba zajść na stacje po 4-ro pak. Trzeba od razu wspomnieć że spacer na stacje wiąże sie z ryzykiem spotkania piłkarza który sporzywa napoje alkoholowe w bardzo sporych ilościach i dosyć dobrym tępię rozprawiając w między czasie o Miejscowym Klubie Piłki nożnej oraż dokonaniach kibica w walce z opornymi lub po prostu o grach ew. o Policji. Jednak o tym kiedy indziej. Po zakupie odpowiedniej ilości alkoholu proporcjonalnie do przeznaczonego na wypicie czasu, udali się na miejscową lokacje nie daleko oddaloną od stacji. Tam jak zwykle rozmowy o całym dniu i o planach na najbliższą przyszłość a także na inne tematy. Widać normalni ludzie pracujący, uczący się nie mający czasu w ciągu dnia na pogawędki spotykają się często wieczorami. Niestety w wyobraźni niektórych ludzi widok sporzywających i nikomu nie przeszkadzających ludzi kojarzy się tylko i wyłącznie z hasłem blokers usłyszanym w radiu czy telewizji lub czymś podobnym. Przechodząc obok, boją się że zaraz zostaną pozbawieni jakichś dóbr materialnych a taki Franek i szczeniak zostają w umyśle osoby przechodzącej zgeneralizowani do ogółu. I tak dajmy na to przechodząca starsza osoba mająca duże uprzedzenia dzwoni na znany wszystkim organ ścigania przestępczości i obywatelsko donosi że tu i tu siedzą bandyci i chleją browary. Mniej więcej 30-50 minut po tym na wskazane przez prawowitego obywatela miejsce podjeżdza patrol prewencji. Jeżeli zdąży sie do tego czasu wszystko wypić to nie ma problemu. Gorzej jest jeżeli została jakaś smętna resztka piwa. Oczywiście widząc patrol Franek i szczeniak czym prędzej postanowiliby zmienić miejsce na bardziej zaciszne. Jednak nie ma pewności czy patrol nie przyjechałby też tam więc trzeba wmiare szybko wypic, zapalić i udać sie do domu na spoczynek. Oczywiście nie jest to codzienny scenariusz zakończenia wieczoru. Zdaża sie bowiem że spotyka się znajomego który szedł po kolejnego znajomego także z zamiarem wyjścia. No i sytuacja sie powtarza. Czasem przy większej ilości znajomych żeby nie było nudno można zakupić mocniejszy trunek który jest degustowany w małych ilościach i najczęściej z plastikowego kubka bo akurat nie ma nic innego pod ręką a z gwinta to lipa straszna. Jednak właśnie dzięki naszej wspaniałej zimie dużej części osób nie chce się wychodzić i raczej takie coś sie nie odbywa. Wracając jednak do Franka i szczeniaka którzy właściwie kończą 2-gie piwo pada decyzja kierowania się w strone domu. Jeszcze tylko papieros na rozstaju dróg, szybka gatka, wita wita i do domu. I tak oto Franek po zjedzeniu kolacji i pobycie w toalecie idzie spać. Oto zakończył się zwykły normalny dzień Franka na jego osiedlu.

Rozdział 1 : Wprowadzenie
Autor: nieaktywny
22 stycznia 2009, 00:26

Rozdział 1 : Wprowadzenie

Załóżmy że gdzieś w czasoprzestrzeni istnieje sobie świat podobny do naszego. Mogę śmiało dodać że świat czerpie zeń pełnymi garściami. Tak jak w naszym istnieją dobre i złe rzeczy. Załóżmy że świat ten w dziejach swojej historii podzielił się, podobnie jak nasz, na kontynenty, państwa, landy, miasta, wsie, prowincje, dzielnice, osiedla i cholera wie jeszcze co. Załóżmy że każdym większym skrawkiem na tym wymyślonym świecie rządzą ludzie, którzy zostali zapewne wybrani w "Demokratycznych" wyborach przez lud. Jak juz wspomniałem wcześniej o podziale na dobro i zło, podobnie jest z tymi ludzmi rządzącymi. Dzielą się bowiem na typowych "skurwysynów" którzy udają że coś robią i na tych dobrych którzy próbują coś zmienić jednak ci źli robią wszystko aby im przeszkodzić. Mając te informacje możemy przejść do kolejnego etapu przybliżenia. Załóżmy, czysto hipotetycznie że nasz bohater żyje sobie gdzieś w państwie który zajmuje całkiem spory kawałek na mapie a każda rzecz jest raczej pospolita. Można dodać że na kartach histori przez to państwo przetoczyło się kilka większych i mniejszych wojen, oczywiście prowadzonych przez ludzi którzy chcieli ten owy kawałek mapy zająć. Możemy także dodać że dzięki tym wojnom polało się przez owe państwo tyle krwi że spokojnie starczyło by na zaspokojenie potrzeb naszej służby zdrowia a i by zostało by na dobrych pare lat. Znów załóżmy że w tym państwie rodzice naszego bohatera wybrali jedno z większych miast aby tam osiąść i wychować potomstwo w duchu obranej przez ich religi i miłości do swojego kraju. Wspomnieć należy także że nasz bohater ma rodzeństwo i na swoje nieszczęście ( a może i szczęscie ) jest najmłodszy. Najmłodszy nie znaczy oczywiście młody więc określmy że wiek naszego boahtera zawiera się między 20 - 23 lata. Wróćmy na chwile do rodziców naszego bohatera. Można śmiało stwierdzić że żyje im się w miare dostadnie lecz zjawisko "przelewania się" raczej nie występuje. Nasz bohater posiada wszystko czego potrzeba do życia i nawet ciutke więcej. Mając ten etap przybliżenia przejdźmy do ostatniego. Załóżmy że nasz bohater posiada już pewien bagaż doświadczeń. Załóżmy że uczęszcza do jednej z istniejących w jego mieście uczelni. Dodajmy może iż jest to uczelnia techniczna o raczje wygórowanych wymaganiach wykładowców. Urozmaićmy życie naszego bohatera wplątując go także w związek, trwający juz kilka miesięcy z jakąś wymyśloną ale żyjącą w świecie naszego bohatera, kobietą. Oczywiście nie chcielibyśmy aby nasz bohater był nudny jak flaki z olejem więc załóżmy że ma kilku kolegów ze swojego osiedla i z uczelni.Załóżmy także że pali, coś co wiele wiele lat temu odkrył w jego świecie pewien żeglarz, nałogowo od kilku lat i lubi sobie wypić raz na jakiś czas jakąś większą ilość napojów które w małych ilościach prowadzą do poprawy nastroju jednak w większych do nudności oraz nieznośnego bólu głowy nad ranem. Niestety nie będę wnikał w wygląd naszego bohatera ponieważ moim zdaniem o gustach się nie dyskutuje, więc każdy sobie go będzie wyobrażał na tyle na ile pozwoli mu wyobraźnia. Ah, zapomniał bym o najważniejszym - musimy założyć że nasz bohater podczas swoich narodzin otrzymał jakieś imię. Załóżmy że nazywa się całkowicie pospolicie - Franek ( może je zmienie ? nie wiem ... jakieś propozycje ? ). Jeżeli te wszystkie założenia nałożymy na naszego bohatera to okaże się ubraliśmy go na cebulkę i tak ubrany stąpa sobie radośnie w swoim świecie. Musze przeprosić za ten przydługawy wstęp jednak uznałem że dokładny opis bohatera będzie nieodzowny.

Wstęp
Autor: nieaktywny
Tagi: wstęp  
19 stycznia 2009, 22:51

Wstęp :

Witam wszystkich którym chciało sie kliknąc w link na tej, co prawda załadowanej reklamami, stronie ktróry skierował was prosto do mojego blogu. Na wstępie zaznaczę że nie bedzie to typowy blog, a raczej zbiór opowieści z które kiedyś uda mi sie pozbierać w logiczną całość. Jako że każdy ma prawo do oceniania innych dlatego stwierdziłem że przydatną rzeczą bedzie zaznaczenie opcji " komenatrze " przy tworzeniu mojej strony. Muszę troche ponudzić przy wstępie dlatego zaczne może od początku. Jak już opisałem to w opisie ( swoją drogą po co on jest skoro i tak nigdzie sie nie wyświetla ? ) pewnego wieczoru wpadł mi do głowy pomysł założenia bloga. Jednak nie takiego tradycyjnego gdzie ludzie wypisują co im sie danego dnia przytrafiło bądź też swoich przeżyć emocjonalnych. Będzie to cos na schemat książki gdzie opisze historie pewnego młodego człowieka. Oczywiście główny bohater jest anonimowy, a szczerze wątpie by ktoś kto bedzie to czytał znał mnie, czyli autora, i będzie dokładnie wiedział o czym pisze i znał postacie poboczne które w realnym świecie istnieją i mają się dobrze. Oczywiście nie będzie tu żadnych nazwisk a tylko zmyślone ksywki, albo wręcz tylko same literki. Jeżeli już teraz zniechęcił kogoś ten wstęp niech sobie da spokój. Dodam także że nie pisze tego dla kogoś czy w jakimś konkretnym celu. Będzie to po prostu próbka moich literackich umiejętności, połączona z rzeczywistością która mnie otacza. Więc jeżeli drogi czytelniku wytrwałeś wstęp zapraszam do rozdziału pierwszego.