Archiwum 25 stycznia 2009


Rozdział 4 : "Koledzy"
Autor: nieaktywny
25 stycznia 2009, 23:52

Rozdział 4 : "Koledzy"

Na wstępie dziękuje Leppusowi za komenty. Bedę się starał.

Jakiś czas temu Franek jak to zwykle, pod koniec swojego ciężkiego dnia, postanowił udać się na piwo. Trzeba mu to przyznać że uczył się dzielnie przez całe popołudnie zaraz po przyjściu ze swojej uczelni. Swoją drogą powoli pojawia się mu nóż na gardle więc, chcąc nie chcąc, musi siedzieć w domu i wkuwać na umór. Takie to już jest życie studenta. "Zadzwonie do Szczeniaka może ruszy dupę z domu" pomyślał Franek. Nie chciał on dzwonić po innych koleżków dlatego że miał na jutro rano i nie chciał przeholować. Po przedstawieniu sytuacji szczeniak zgodził się na szybki wypad. Opcja standard : Stacja - miejscówka - picie - dom. Jednak, po zakupie browarka, gdy już kierowali się na miejscówkę, spotkali pewnego gościa - nazwijmy go dzieciak, który wyłonił się akurat ze swojej nory przyparty do muru przez nikotynowy nałóg. "Poczekajcie, skocze tylko po fajki i zaraz będę" rzekł i poszedł na stacje. Za chwile wrócił z fajkami i browarem i wszyscy 3-ej udali się na miejscówkę. "Kurwa mać - pomyslał Franek - znowu będzie pierdolił bzdury o tej swojej pracy. Przecież to tępak". Faktycznie. Jak tylko usiedli i wymienili swoje od zawsze zadawane pytania "Co tam?" i jakże nader standardowe odpowiedzi " a, nic takiego w robocie/szkole lipa", dzieciak przeszedł do wywodów jak to on ma przejebane w pracy i w szkole.

- Kurwa, panowie, ja to mam w sobotę 2 koła. Nic nie umiem a do tego w pracy mam przesrane. Jestem pewien że nikt nie miał takiego zjebanego tygodnia jak ja.

- Nie martw się co do kół, nie jesteś sam a w pracy co się stało ? - Zapytał Franek.Muszę wtrącić że owy dzieciak zakręcił się w branży bankowej.

- W poniedziałek mają przywieść kase do banku, a u nas alarmy nie działają. Ogólnie od tygodnia próbuje coś wykombinować a do tego jeszcze moj szef poleciał sobie na wakacje.

- No to faktycznie ciężka sprawa - stwierdził szczeniak - o własnie dobrze że cie widzę dzieciak masz pozdrowienia od Zośki.

- No co ty opowiadasz! Tej zośki ? Ze szkoły ? - Podniecił się dzieciak - Kiedy się z nią widziałeś ?

- A ostatnio jak wracałem autobusem. Jechaliśmy do domu i udawaliśmy z kolesiem że jej nie widzimy jednak gdy po raz drugi złapaliśmy się wzrokiem to nie wypadało zgrywać buraka.

- W sumie masz racje. I co u niej ? Chyba 2 lata jej nie widziałem. A może i więcej....

- A pracuje w galeri. Ogólnie to jakoś sie trzyma.

- Wiesz co szczeniak, wypadało by ją przeprosić.

"O, chyba o czymś nie wiem" - pomyślał franek i włączył się do rozmowy :

- Ale za co chcecie ją przepraszać ?

- Przestań dzieciak, to stare dzieje! I co? Po 3 latach mamy ją przepraszać ?

- Przepraszam ale o co chodzi ? - wtrącił znów Franek

- No szczeniak, za to co my jej zrobiliśmy...

- Kurwa mać, dowiem się czy nie ? - nie wytrzymał Franek

Szczeniak i Dzieciak wymienili szybkie spojrzenia. Pierwszy odezwał się dzieciak :

- Widzisz Franek, mieliśmy w liceum taką koleżanke Zośke. Ogólnie ja i szczeniak użądziliśmy jej małe piekło w liceum. W sumie to nie tylko my, ale i cała klasa.

- Przez pierwszy rok chodziła wszędzie z nami. Wiesz, balety, domówki, chlanie. Może i nie była za piękna jak na tamte czasy ale nikt nic do niej nie miał. Do pewnego, wspólnego wyjścia na miasto.

- Dokładnie tak. Następnego dnia, po baletach, powiedziała że nasza koleżanka z osiedla dała dupy w kiblu jakiemuś kolesiowi. Oczywiście rozumiesz że bardziej wierzyliśmy naszej koleżance niż Zośce i wyszło na to że jest ostatnią szmatą bo obrabia komuś bezczelnie dupe.

- Tak jak mowisz szczeniak. Chociaż wtedy wiele wskazywało na to że zośka kłamie, to dopiero jak skonczyliśmy liceum okazało się że mówiła prawde. A oczywiście konsekwęcje tego co nastąpiło nie były zbyt miłe...

- To co wy jej takiego robiliście ? - zapytał Franek

- Nie wnikając za bardzo w szczegóły przez ostatni dwa lata liceum była przez wszystkich olewana i nazywana szmatą. To taki delikatny wariant.

"Cholera, biedna dziewczyna miała przewalone w szkole, w sumie, za jedno zdanie które powiedziała. Żeby było śmieszniej to było ono prawdą. I gdzie tu jest sprawiedliwość ?- pomyślał Franek

- I co tak po prostu zaczeliście ją gnoić ?

- Dokładnie tak. Kiedyś nawet przyszła do nas na osiedle. Nasza stara paczka jednogłośnie stwierdziła żeby wypierdalała z osiedla i więcej sie nie pokazywała.

- Ale wy jesteście pojebani ... - odrzekł Franek i rozmowa potoczyła się z powrotem na prace dzieciaka.

Gdy tamci nawijali makaron na uszy, Franek niby słuchał, niby gadał ale cały czas rozmyślał o tej Zośce. Zdał sobie sprawę, że jest to najgorsze co może spotkać kogoś w szkole, a szczególnie w liceum. Ogólna nie akceptacja przez grupę, którą musisz 5 dni w tygodniu oglądać. Jeszcze żeby to było w obrębie jednej klasy to dało by się to jakoś znieść, ale jestem pewien że krąg znajomych "nielubiących zośki" był bardzo szeroki. I tak Zośka musiała być dzielna jeżeli znosiła takie docinki przez 2 lata i jakoś dała radę ukończyć szkołę. A wszystko dzięki jednemu zdaniu. Swoją drogą dziwne jest to że chciała z nimi gadać po tym co jej zrobili. Ale muszę przyznać, że w dzieciaku coś ruszyło. Zaproponował przeprosiny, których i tak pewnie nigdy nie złoży. Zapewne wyobraził sobie przez co ta dziewczyna musiała przechodzić i zrobiło mu się głupio. Szczeniak jak zwykle miał na wszystko wyjebane bo myślał pewnie że jego to nie dotyczy, po za tym to było dawno i nie prawda. No ale nic nie poradzi się na to - taki już on jest. Ale ten przypadek pokazuję jakimi debilnymi prawami rządzi się szkoła. Ci goście po jakimś czasie mogli przecież puścić w niepamięć to co się stało i normalnie rozmawiać z Zoską. Ale nie! Trzeba ją było gnoić do samego końca. W sumie z drugiej strony Franek nie znał Zośki wcale, więc nie mógł do końca aż tak ostro tego oceniać. Bo mogło być też tak że Zośka sama prosiła się o taki los, peplając jęzorem na lewo i prawo i faktycznie obrabiać komuś dupę. Franek niestety nie chodził z nimi do klasy i zdał się tylko na ustne relacje swoich kolegów. Zeby wyciągnąc sprawiedliwy osąd o tej sprawie musiałby tam być i to wszystko widzieć. Cały czas Franek zastanawiał się jendak, mimo tego co usłyszał i pomyśał, czy ona aby napewno zasługiwała na takie traktowanie przez tak długi czas.Bo i kto by chciał słuchać, na okrogło, że jest sie szmatą. W każdym razie, wracając już do domu, cieszył się że w czasach gdy chodził do Liceum miał w miarę normalną klase, a nie takich "Kolegów" jakich miała Zośka.